sobota, 7 kwietnia 2012

Viaje al norte 2012 Cz. 2- Salta

Zaczynam tam gdzie skończyłam: dzień 5

Plantacje Yerby




Piąty dzień naszej wycieczki spędziliśmy w drodze, do naszego celu czyli Salty dzieliło nas ponad 1400 Km wiec czekał nas dzień i noc w autobusie. Jedyną ciekawą rzeczą która się wtedy wydarzyła, było to, że o mniej więcej trzeciej rano podczas jazdy ktoś nam kamieniem szybę w autokarze wybił. Ja spałam na dolnym poziomie (wygodniejsze fotele) więc na początku nie rozumiałam/ nie obchodziło mnie co się stało. Po chwili jednak zaczęli na dół schodzić ludzie i nie było mowy o dalszym spaniu. Gdy już ostatecznie się obudziłam ktoś mi powiedział, że wybito szybę na górze i że będziemy musieli się zatrzymać, bo jest pełno szkła i deszczu w środku i ludzie nie mają gdzie siedzieć. Więc przeczekaliśmy kolejne dwie godziny na najbliższej stacji benzynowej podczas gdy kierowcy montowali drewnianą płytkę w miejsce wybitego okna. No tak, Argentyna.
Okazuje się, że takie przypadki nie są wcale tak rzadkie i przypadkowe. Otóż Argentyńskie gangi co jakiś czas (specjalnie w północnej arg. gdzie panuje bieda) zasadzają się na poboczach dróg i czekają, aż przejedzie jakiś autokar turystyczny. Wtedy jedna grupa osób celuje i rzuca kamieniami w okna a druga w samochodzie jedzie za autokarem aż ten zatrzyma się na poboczu by naprawić szkodę. Wtedy kiedy wszyscy pasażerowie wysiądą z pojazdu członkowie tych gangów okradają autokar z absolutnie wszystkiego. Fajnie nie? To był właśnie powód dla którego jechaliśmy aż półtorej godziny z wybitą szybą- kierowcy koniecznie chcieli uniknąć zatrzymywania się na poboczu więc jechali dalej w poszukiwaniu stacji.

Rano dotarliśmy do miasta Salta, stolicy prowincji Salta. Ponieważ padało odbyła się bardzo krótka 'City tour' a potem akomodacja w pokojach i zwiedzanie miasta na własną rękę. Na wieczór zorganizowano nam kolację w tradycyjnej restauracji z tradycyjnymi  tańcami i tradycyjnym jedzeniem. Nie mam niestety fotek z tego wieczoru, ale było ciekawie.

Dzień 7 Pojechaliśmy już zreperowanym  autokarem do Valles Calchaquíes, nie będę opisywać, bo lepiej zrobią o zdjęcia, ale widoki były naprawdę piękne, krajobraz górzysty, z czerwonymi skałami i licznymi jaskiniami i kaktusami. Zwiedziliśmy jedną jakby-jaskinię, która jest znana z ego, że co roku odbywają się tam koncerty dzięki swojej niesamowitej akustyce. 
Po powrocie do Salty powiedziano nam, że mamy czas wolny, ale że jeśli ktoś chce to może pójść z grupą do muzeum wysokogórskiego, zobaczyć coś niesamowitego. Więc poszłam. No i naprawdę, główna atrakcją tego muzeum są znaleziska z przed ponad 500 lat. Są to rzeczy należące do 3 małych dzieci, które wraz z rodzicami przeszli daleką drogę aż na szczyt gór, by zostać złożonym w ofierze Bogom. Te przedmioty to sandałki, lalki, miski, złoto, czapki, zabawki i liczne figurki lam, wszystko to niesamowicie zachowane przez fakt, że przez przeszło 600 lat tkwiły zamarznięte w lodzie. Co najbardziej interesujące jest to, że w lodzie przetrwały również ciała tych trójki dzieci; chłopca w wieku 7 lat, i dwóch dziewczynek (około 15 i 6), przetrwały i to praktycznie w niezmienionym stanie, mają bowiem włosy, zęby, DNA, wszystkie narządy wewnętrzne nienaruszone oraz krew w żyłach. Makabryczne, ale fascynujące. Naukowcy nie są pewni co było przyczyną śmierci tych dzieci, gdyż badanie nie wykazały żadnej oczywistej odpowiedzi, ale podejrzewa się, że podano im w napoju truciznę i takim sposobem ofiarowane Bogom. W muzeum wystawia się jedną mumię na 3 miesiące, po czym następuje zmiana, by jak najlepiej konserwować ciała.
Historia jest niesamowita, a wrażenie jakie zostawia nie do zapomnienia, jak by ktoś chciał poczytać więcej to wstawiam link:

Ósmy dzień spędziliśmy w górach na gospodarstwie z końmi. Było śmiesznie, nie kłamie. Podzielono nas na dwie grupy po mniej więcej 30 osób, każdy dostał konia i w drogę. Tylko tylko, w mojej grupie konno potrafiły jeździć (łącznie ze mną) 4 osoby. Wolne tempo jazdy rewanżowały przepiękne górskie widoki i wspaniałe konie :) Po tym mieliśmy pyszny obiad, jakieś coś na przykład gęstej zupy z serem, małymi twardymi ziemniakami, mięsem i różnymi ziołami PYSZNE. Po obiadku zajęcia grupowe. Wieczorem ja z paroma koleżankami stwierdziłyśmy, że dlaczego nie pojechać gondolką na pobliską górę i zobaczyć panoramę Salty z odległości. Oryginalny plan był by wejść na piechotę, ale jako że jesteśmy wymieńcami, byłyśmy na to zbyt leniwe. Nie żałowałyśmy decyzji, bo wróciłyśmy w dół na piechotę i droga okazała się wystarczająco długa i męcząca by przekonać nas o naszej racji. Zdjęcia wyszły ładne, więc warto było :)

To by było na tyle, następnego dnia wsiedliśmy w autokar i wyruszyliśmy w kierunku Tilcary
Nowy post o Tilcarze za 10 dni (stwierdziłam, że ustalenie deadline ułatwi wszystkim życie)




















































Droga w dół okazała się być barrrrdzo długa


To już fotki z tego miejsca na wsi gdzie konno jeździliśmy, wyobrażacie sobie  teren  z takimi widokami?



1 komentarz:

  1. Savciu, fajnie! Zmien prosze format czcionki na nieco wiekszy, aby latwiej mozna bylo tekst czytac. No i zaczynamy odliczanie od nastepnego postu, czyli 10,9,8... dni...
    buziaki, mama

    OdpowiedzUsuń