W piatek spotkal mnie nie maly zaszczyt, bo zostalam zaproszona na urodziny siostry kolezanki. I to nie byle jakie urodziny, bo 15- w argentynie najwazniejsze urodziny, czesto obchodzone huczniej niz nasze osiemnastki.
Po tym wszystkim nastepowalo duzo klaskania spiewania. Oraz duzo skladania zyczen i usciskow.
I jedzenia. Do jedzenia oczywiscie asado i deser z dulce du leche (a coz by innego?) Kolejna tura klaskania i spiewania sto lat po hiszpansku. Za chwile tance.
Zgodnie z tradycja pierwsza tanczy solenizantka z ojcem (znowu, podowienstwo do slubu). Nastepnie kazdy z czternastu przyjaciol prosi panne do tanca. Pod konie tanczyli juz wszyscy
Tance zostaly przerwane dopiero pare godzin pozniej, by puscic pokaz slajdow ze zdjeciami Antonelli od urodzenia do pietnastego roku zycia. Znowu oklaski, tance itp. A pozniej musialam isc do domu (o 3:30). H-tata bardzo milo postanowil mnie przywiezc do domu (mimo zapewnien, ze moge wziasc taksowke) wiec nie chcialam za dlugo pozbawiac rodzine snu.
Tortow sie nie doczekalam, byly przewidziane na godzine czwarta trzydziesci. Ale wiem, (bo zerknelam do kuchni) ze razem z miom bylo ich osiem, w tym jeden glowny, ktory mial trzy pietra. Wpadne pozniej do domu Saidy i Antonelli, moze cos zostalo.
Wrocilam do domu zmeczona, ale szczesliwa.
Tak oto, w piatek pol godziny po tangu znalazlam sie w sukience, obcasach i z tortem bezowym (ktore upieklam) w reku przed wejsciem na wynajeta sale.
Slyszalam wczesniej wiele roznych historii o pietnastkach i ze wszystkich wynikalo, ze to naprawde duza sprawa, najwazniejsze urodziny w zyciu Argentynek. Po tych opowiesciach mialam dosc wygorowane oczekiwania i bylam mocno zaintrygowana.
Nie zostalam zawiedziona. Weszlam na sale i... zatkalo mnie. Wielkie pomieszczenie z niezliczonymi stolami, balonami kelnerami i dekoracjami, wszystko utrzymane w czerono-czarnych kolorach (ulubionych solenizatki- Antonelli). Bywalam w Polsce na wielu weselach, ale to przewyzszalo wszystko. Malo brakowalo a bym beze upuscila.
Sprobuje opisac przebieg wydazen, ok, od poczatku:
15 urodziny to, mieszanka zarowno tradycji jak i mlodziezowego widzi-misie. Okazja by spelnily sie najskrytsze mazenia solenizantki, okazja by po raz pierwszy zalozyc sukienke szyta tylko dla niej. I wreszcie okazja by zrobic jak najwieksze przyjecie jakie sie da. Lub wyjechac na wakacje do disneylandu w usa (jak sie dowiedzialam, takze dosc popularny pomysl). W przypadku przyjecia nie brakuje tez jednak bogatych i szczegolowych tradycji.
Jakie szpile :O A sukienka sliczna, ale, jak mi powiedziano, skromna |
Na poczatku czternascie najblizszych przyjaciol staje w szeregu po dwoch stronach wejscia, kazdy z czerwona roza w reku. Troche musieli poczekac, bo solenizantka spoznila sie dobre pietnascie minut. Jak sie zdazylam przekonac, spoznianie sie rowniez jest tradycyjnym zachowanie dla Argentynczykow. Jak juz sie solenizantka pojawila, prowadzona przez ojca przez korytaz (coraz bardziej mi to zaczelo przypominac slub), do kazdego z tych osob podeszla, usciskiwala, i brala roze, tak, ze z kazda, przywitana osoba, jej bukiecik sie powiekszal.
Na koncu tej procesji czekala mama Antonelli z ostatnia roza do kompletu.
Antonella i jej mama. |
I jedzenia. Do jedzenia oczywiscie asado i deser z dulce du leche (a coz by innego?) Kolejna tura klaskania i spiewania sto lat po hiszpansku. Za chwile tance.
Zgodnie z tradycja pierwsza tanczy solenizantka z ojcem (znowu, podowienstwo do slubu). Nastepnie kazdy z czternastu przyjaciol prosi panne do tanca. Pod konie tanczyli juz wszyscy
Kolezanka i siostra jubilatki z tata. |
z sufitu spadaly balony i banki. |
Kiepskie zdjecie, ale jedyne ze mna. |
Wrocilam do domu zmeczona, ale szczesliwa.