wtorek, 4 października 2011

Pierwszy (i drugi) dzien w szkole

  Pare ´wymiencow´na urodzinach w niedziele. miedzy innymi ze stanow, niemczech austri finlandii i meksyku
 Los amigos z klasy, oraz pare osob ktorych nie kojarze, kourzy przylaczyli sie do zdjecia i ktorzy zapewne kiedys mi sie przedstawili.
jeden z wielu budynkow szkoly
Czesc wszystkim!
wiem, mialam napisac tego posta wczoraj, ale nie mialam wtedy fotek ze szkoly. oczprocz tego duzo sie dzialo, a poza tym to moj blog, moge robic co chce, pisac kiedy chce.
  *

Nadal utrzymuje, ze jest tu genialnie i nigdzie indziej nie chcialabym pojechac.

Pierwszy dzien w nowej szkole byl bardzo mily, ale tez troche meczacy. Argentynczycy sa bardzo towarzyscy , gadatliwi i ogolnie dosc glosni. tak wiec gdy tylko skonczyla sie pierwsza lekcja do klasy wpadl tlum osob i wszyscy zaczeli do mnie mowic (krzyczec) naraz po hiszpansku. i tak mniej wiecej przez caly dzien. Na szczescie  poznalam tez pare osob w klasie, ktore znaja angielski dosc dobrze wiec one tlumaczyly. Dodatkowo na pierwszy dzien przynioslam florentynki, ktoje okazaly sie byc wielkim przebojem. Slowo daje, ze rozmawialam juz chyba z kazdym w szkole. Teraz jak tylko wejde do szkoly musze powitac absolutnie kazdego. towazyszy temu pewna procedure: 
Argentynczycy maja taki zwyczaj, ze jak tylko kogos widza, nawet nieznajomego to natychmiast ida go obcalowac, (jak sie osoby nie zna to tymbardziej, tyczy sie to tez np. kasjerek w sklepach). Tu chba w ogole nigdy nie slyszeli o podawaniu sobie dloni. Jak jest wiecej osob, trwa to strasznie dlugo, bo trzeba wszystkich obejsc i powitac z osobna. Na poczatku mnie to wszystko dziwilo, ale teraz juz sie do tego przyzwyczajam. Tak mi to weszlo w nawyk, ze jak wroce do polski, bede probowala wszystkich obcych na dziendobry calowac. Oj niedobrze niedobrze.



Doskonale sie w szkole jednak odnalazlam i chetnie rozmawiam z ludzmi z klasy. Sporo wymiencow pisze o barierze jezykowej, ktora trzeba pokonac. nie zauwarzylam niczego takiego, chetnie wykorzystuje te pare slow na krzyz ktore znam. Dla mnie jedyna bariera jest (moj) brak znajosci jezyka (bagatelka nie ma co ;). Szybko sie jednak ucze, i chociaz czasami sie niecierpliwie i mam wrazenie, ze to wszystko jest na nic (np. wtedy gdy moi h-dziadkowie mowili o papiezu a ja myslalam ze chodzi im o moja rodzine i gdzie jezdzimy na narty) , to jednak nie da sie ukryc, ze coraz wiecej umiem. Moge np. przeprowadzic rozmowe ze swoja niezwykle gadatliwa jedenastoletnia siostra, Pilar. To prawda ze znaczna wiekszosc tych rozmow stanowia gesty na migi, ale i tak, to wiecej niz umialabym po francusku.  


Co do samych lekcji, to wyzwaniem jest tylko jezyk. Po polskij szkole mozna sie tu poczuc prawdziwym geniuszem, bo np. na fizyce przerabiaja prawa newtona (material 1 gim) a na matnie wstep do funkcji. O angielskim nie wspomne. Z humanistycznymi jest gorzej, po pierwszych 10 minutach historii stwierdzilam, ze ponioslam kleske w probie zrozumienia co mowi nauczycielka i przez nastepne 70 min ograniczylam sie do walki z sennoscia. to tez nie szlo mi najlepiej. Jezeli sadzicie ze lekcje w szkole sa nudne, to nie wiecie jak bardo sa  nudne lekcj ekiedy nie rozumiesz ani slowa.
  *
Z wymiencami tez sie dogaduje (nareszcie ktos kto mowi po angielsku) mam wrazenie ze jeszcze wszystkich nie poznalam. jak na razie spotkalam sie z nimi dwa razy : na urodzinach dziewczyny z wymiany i na dodatkowych lekcjach hiszpanskiego, ktore sa obowiazkowe dla wszystkich wymiencow.
  
uf juz koncze pisac, nareszcie. Nie zrozumcie mnie zle, lubie pisac tego bloga, po prostu tutaj sie nie da. od wczoraj zbieram sie by go napisac i kiedy wreszcie usiade przy komputerze dwie minuty pozniej zawsze pojawia sie ktos mowiac ´Vamos?´, vamos na spacer, vamos po jedzenie, vamos do rotary, vamos do dziadkow, vamos na obiad.No naprawde! zupelnie jakby spiskowali przeciwko mojemu blogowi
  *
Uroczy i zdziewko zaniedbany Pancracio, ktory dostaje fiola z kazdym razem jak ktos zwroci na niego uwage 



Nie oczekujcie posta przez najblizsze trzy dni, bo wyjezdzam na wycieczke klasowa. Ja to umiem sie urzadzic, nie bylam w szkole od czerwca a jak wreszcie ide to dwa dni pozniej wyskakuje wycieczka. :D No normalnie sie rozleniwie. Tak swoja droga, to bede miala niezlego szkoa jak wroce i od razu do IB1.

2 komentarze:

  1. Sava!
    Cholera, dlaczego nie zmieściłam się w walizce? (zamiast skrzypiec na przykład?) Trudno, teraz zbieram na bilet do Argentyny. Zobaczysz, że przyjadę.

    Maja

    PS. Umiem też po hiszpańsku:

    Mierda, porque no he contenido en tu maleta?(en lugar de violin, por ejemplo?) Pues, nada, hoy recojo el dinero para el billete a Argentina. Veras que vendre!

    Ładnie, nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Savciu, dzieki za wpis, ciesze sie, ze fajnie sie bawisz, ze masz mile kolezanki i sympatyczna szkole. Mam nadzieje, ze wycieczka sie udala, odezwij sie jak wrocic do Olavarria! Buziaki od nas, mama, chlopcy, tato, Azza, Misty i Frodo

    OdpowiedzUsuń